Japońskie podejście do jakości i ceny
Co ma wspólnego czajnik z biznesem?
Dzisiaj zacznę nietypowo, na chwilę przenieśmy się do kraju kwitnącej wiśni. Japoński czajnik tetsubin (鉄瓶) to tradycyjny żeliwny, odlewany czajnik powszechny w XVII i XVIII wieku. Zdaniem wielu osób wyjątkowy smak prawdziwej herbaty sencha to w największej mierze zasługa właśnie czajnika i nie da się tego uzyskać w żaden inny sposób. Mimo że czajniczki produkcji masowej można kupić na Amazonie czy Aliexpress w cenie już około 100 zł, dobrej jakości masowo produkowany czajnik to wydatek rzędu 500-1000 zł, natomiast produkowany rzemieślniczo w Japonii może kosztować od 1500 zł do nawet 10 000 zł. Czy to nie przesada? Przecież to nadal tylko czajnik służący do gotowania wody! Skąd taka cena!?
Metoda produkcji
Przede wszystkim czajniki te wykonywane metodą tradycyjną są robione ręcznie. Oznacza to, że jego produkcja jest pracochłonna i czasochłonna. Forma używana do produkcji jest krucha i może być wykorzystana maksymalnie 3 razy, co zwiększa koszty. To znaczy, oczywiście mogłaby być wykorzystywana więcej razy, jednak to spowodowałoby znaczne pogorszenie jakości odlewu. W dodatku jest to praca bardzo nieprzewidywalna, ponieważ dopiero po ostygnięciu odlewu i wyjęciu z formy można ocenić, czy praca się udała, czy też wszystko poszło na marne i trzeba zacząć jeszcze raz.
Czy oprócz tego cena produktu jest jakoś uzasadniona? Czy to tylko pic na wodę? (gra słów zamierzona – czajniczek, woda, rozumiecie 😉 ) Otóż nie. Brak emalii w środku powoduje, że woda ma kontakt z żywym żelazem, co pozytywnie wpływa na smak wody. Oprócz tego żelazo, które przenika do wody rozbija cząsteczki chloru. Żeliwny czajnik równomiernie się nagrzewa, co wpływa na zaparzanie herbaty. Są też pewne czynniki, które nie są namacalne i wymierne. Produkt powstaje nie w bezdusznej maszynie, ale jest wytwarzany przez artystę, który wykonuje to z pasją i zaangażowaniem dla osób ceniących nie tylko użyteczność, ale też formę, umiłowanie do rzeczy pięknych. No i last, but not least, używanie rzeczy dobrej jakości po prostu sprawia radość. Taki czajnik kupuje się raz w życiu, a często jest też przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Czajnik w biznesie
Dlaczego o tym mówimy? A przede wszystkim, jaki to ma związek z marketingiem, biznesem, sprzedażą, usługami? Już wyjaśniam. Otóż, żyjemy w czasach masowej produkcji. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że wszystko da się kupić TANIEJ. Takie podejście bardzo wryło się w naszą świadomość. I w pewnym sensie jest to przecież absolutnie uzasadnione. Jeżeli cena nam nie odpowiada, po prostu szukamy sklepu który ma produkt tańszy. Niestety, problem polega na tym, że takie podejście nie zawsze jest korzystne dla nas jako konsumentów czy osób poszukujących usługi. Po zakupie produktu czy usługi ktoś może sobie pomyśleć: „Ha, kupiłem tanio, ale zrobiłem świetny deal!”. Fakt, może kupiłeś po niskiej cenie, ale czy naprawdę na tym zyskałeś?
To jest trochę jak z kupnem samochodu. Kiedyś oglądałem wywiad z handlarzem aut, który szczerze przyznał, że cofa liczniki samochodów, bo ludzie tego po prostu oczekują. Klienci oczekują, że 15-letni Passat będzie miał nie więcej jak 150 000 km przebiegu. Ale nie oszukujmy się, nawet jeżdżąc oszczędnie, pokonuje się te 20 000 km rocznie, więc w 15 lat auto takie nie może mieć mniej niż 300 000 km. Ale handlarz przyznaje, że gdyby szczerze napisał przebieg auta, mimo iż jest sprawne i dobrze serwisowane, nikt by się nim nie zainteresował, bo „Panie, czysta tysięcy? Toż to grat!”.
Chcemy być oszukiwani?
Nie ma oczywiście usprawiedliwienia dla nieczystych praktyk biznesowych, ale niestety jako konsumenci robimy to sobie po części na własne życzenie. Oczekujemy, żeby nas oszukano. Chcemy produktu taniego, bo to daje nam złudne poczucie satysfakcji z podjęcia dobrej decyzji zakupowej. Prawda jest jednak taka, że w ślad za niższą ceną MUSI iść obniżenie jakości. Nie ma się co oszukiwać.
Na przykład w fotografii na koszt usługi składa się kilka czynników, które generalnie w dużej mierze sprowadzają się do czasu poświęconego na dane zlecenie (na co składa się np. dojazd, czas trwania sesji ale także późniejszej obróbki) i kosztów dodatkowych. Jeśli klient poszukuje usługi jak najtańszej i jest to kluczowym czynnikiem decyzyjnym, fotograf musi uciąć gdzieś te koszty, co w praktyce przełoży się na bardziej pobieżną sesję oraz krótszą i mniej precyzyjną obróbkę. Nie mówiąc już o tym, że fotograf pracujący pod presją czasu jest sfrustrowany, co często przekłada się na relacje z klientem. W efekcie zamawiający nie jest do końca zadowolony, bo dostał coś gorszego niż się spodziewał.
Właśnie dlatego uważam, że usługa fotograficzna nie może kosztować zbyt mało. Po pierwsze, zdjęcia to podstawowy element marketingowy, na którym często opiera się cała sprzedaż, więc na serio nie warto na tym oszczędzać. Zdjęcia mają służyć generowaniu pieniędzy, więc koszt sesji zdjęciowej szybko się zwraca i stanowi ułamek zysku, który osiąga zamawiający. Poza tym zdjęcia to nie produkt taśmowy. Każdy projekt jest nieco inny, wymaga innego podejścia. Z tego powodu przed wyceną zawsze robię wywiad z klientem, pytając go o wymagania dotyczące zdjęć. W ten sposób mogę dopasować usługę do dostępnego budżetu. A dzięki temu, że za usługę dostaję godziwe pieniądze, nie muszę się śpieszyć na sesji zdjęciowej, jestem bardziej elastyczny w terminach i mogę w cenie zaoferować więcej usług dodatkowych, za które zwykle fotografowie każą sobie płacić osobno.
Na szczęście nie brakuje ludzi, dla których cena nie jest jedynym wyznacznikiem. Ludzi z pasją, ceniących piękno i dbałość o detal. Pozdrawiam ludzi ceniących jakość 😉
#biznes #marketing #cena #praca #fotograf #januszbiznesu #jakość